Gród Karmadur

Threzgol

*Skręcając później w Mroczny Las po kilku godzinach trafił do Drewnianej Chaty wybudowanej na małej polance. Popchnął uchylone drzwi po czym wkroczył do środka. Była to tylko jedna izba, oświetlona przez rozpalone magicznie, nie parzące pochodnie. Biurko, krzesło, dwa kredensy i łóżko było jedynym wyposarzeniem nie licząc dwóch łuków zawieszonych na ścianie. Półelf położył delikatnie kobietę na łóżku. Przysunął stołek na którym usiadł obok niej, trzymając ją za dłoń.*
-Odpocznij... Gdy nabierzesz sił porozmawiamy...

Threzgol

*Noc mineła spokojnie. Threzgol wkońcu wstał i udał się w stronę kredensu. Wyciągnął retorę, alembik, moździerz oraz inne przyrządy alchemiczne, które porozkładał na kredensie. Otwierając drzwiczki drugiego zajrzał do środka. Chwycił w dłonie potrzebne składniki i zajął się przygotowaniem mikstur. Po niecałej godzinie znów siedział przy Dash, trzymając jedną flaszkę szkarłatnego płynu leczniczego*
-Weź to Dae... Powinno pomóc...
*Wyszeptał*

Daeshea

*Ocknęła się słysząc czyjś głos obok siebie. Uniosła powieki rozglądając się zamglonym wzrokiem wkoło. Nadal czuła się bardzo słabo, lecz ból nieco ucichł i pozwalał jej jako tako skupić jej myśli. Spojrzała na mężczyznę siedzącego obok niej*
- Gdzie ja jestem? I kim ty jesteś? *spytała go* - Pamiętam jedynie, iż zabrałeś mnie spod bram Grodu.... *zerknęła na dziwną flaszkę w jego ręku unosząc brew podejrzliwie* - Co to jest? *spytała ostro wskazując głową flaszeczkę*

Threzgol

-Jesteśmy w mojej chatce, którą wybudowałem przed ostatnią wizytą w Grodzie. Prawdopodobnie zostaniemy tutaj jeszcze jakiś czas, Daesheo. Jestem kapłanem Bogini Shilinised. Me imię brzmi Threzgol. Mów mi Threz. *Uśmiechnął się do niej lekko widząc poprawę w jej stanie zdrowia. Wzrok przeniósł na flaszeczkę i powiedział* To tylko mikstura lecznicza. Nic innego. Ja tylko oferuję swą pomoc. Nie będę Cię zmuszał, jeśli mi nie ufasz. Decyzja należy do Ciebie. Osobiście polecam wypróbowanie mych usług *Kolejny uśmiech pojawił się na jego twarzy*

Daeshea

- Threz... *szepnęła patrząc na niego. Oparła się na łokciu podnosząc się nieco, by mieć lepszy widok na wnętrze chaty. Po chwili zastanowienia wzięła w dłoń flaszeczkę. Nie była ranna, jedynie bardzo osłabiona. Może mikstura doda jej potrzebnych sił, by mogła do końca wypełnić swą misję.* - Mówiłeś, iż jesteś kapłanem jakiejś bogini... *rzekła gdy wypiła niezbyt smaczny płyn* - Opowiedz mi coś o niej proszę...*spytała czując jak mikstura powoli zaczyna działać*

Threzgol

-Opowiedzieć o Bogini... To trochę... No... Skrócone sformułowanie. Opowiadać można wiele. Może chcesz o jakimś konkrecie? Na przykład o pierwszej znanej historii spotkania z nią, o przygodach osób z jej chwałą na ustach się oddających, prawach przez nią nakazanych, coś o niej samej, a może o... darze magii, który otrzymaliśmy od niej?

Daeshea

- Nie znam się na magii, nie miałam wiele z nią do czynienia... *spojrzała na Threza* - powiedz mi jednak, czy twa bogini potrafi cię obronić? *spytała poprawiając się na łóżku. Po wypiciu mikstury czuła się nieco lepiej, choć ból który czuła wcale nie zelżał. Oparła się o ścianę wpatrując się w Threzgola, cały czas oczekując od niego odpowiedzi*

Threzgol

-Potrafi. Jednak co mogłoby się mi teraz przytrafić? Najwyżej gdybyś zechciała mnie zabić i uciec stąd, byłoby to coś poważnego. Jeśli to Ci chodzi po głowie, odrazu mówię, że nie mam zamiaru Cię tu na siłę trzymać. Jeśli zechcesz możesz odejść. Jednak radzę zostać. Zrobisz jak chcesz. Jeśli wyzdrowiejesz... to znaczy jak wyzdrowiejesz, będę mógł Cię nauczyć troszkę fachu tropiciela, którym kiedyś byłem, a także troszkę magii, dzięki której będsziesz mogła zaklinać broń *Mrugnął do niej przyjaźnie*

Daeshea

- Powiedz mi tylko czy twa bogini potrafi obronić cię przed innym bóstwem... *rzekła do niego, zbywając niczym poprzednie słowa* - A w lesie potrafię się poruszać bezszelestnie... Gdyby chciała cię zabić już byś nie żył... *powiedział ostro patrząc na niego nieugiętym wzrokiem* - Po prostu uznałam, iż możesz mi się przydać...

Threzgol

-Nie jestem pewien przed tym co powiedziałaś o zabiciu mnie. Nie wydaję się groźny, lecz nie wierz pozorom. A jeśli chodzi o przydatność, to na pewno Ci się przydam. Jednak wracając do tematu... Tak. Nie raz chroniła mnie przed innymi bogami. Takie jest życie kapłana. Inaczej długo bym nie pożył.

Daeshea

- Pozory! *parsknęła* - To całe życie... *żachnęła się. Patrzyła przez chwilę na Threzgola zastanawiając się nad czymś.* - Pomożesz mi? *spytała wprost* - Nie zadając jednak zbędnych pytań...

Threzgol

-Z chęcią bym Ci pomógł. W końcu dla tego żyję ponownie. Jednak chcę tylko zadać dwa główne pytania: kogo mam zabić? A może mam Cię chronić? Znając Twą naturę, tylko to mi się nasuwa na myśl.

Daeshea

- Nie kuś mnie takimi pytaniami, bo zechcę jeszcze wykorzystać twe oferty... *rzekła poważnym głosem, bez cienia rozbawienia* - A mnie nie znasz wcale... Tym bardziej mej natury.... Lecz możesz mi w czymś pomóc...*mówiła wolno cały czas nad czymś myśląc* - Lecz jeśli mnie zdradzisz... *jej głos zadrżał od skrywanej w nim groźby* - Odzyskaj dla mnie sztylet.... Lecz tak, by nikt się o tym nie dowiedział... Nikomu nie mów, iż to ja cię o to prosiłam...

Threzgol

-Zrobiłbym dla Ciebie wiele, lecz tego nie mogę. Przykro mi... *Zawiesił głowę w ciszy. Patrząc na nią przypomniał sobie Liriel. Jeszce nie pochłonęła jej mgła wspomnień...Obawiał się czy czasem pod dalszą jej namową nie zrobi czegoś głupiego* Przykro mi...

Daeshea

*Jej twarz stężała słysząc jego słowa* - Przecież nie każę ci nikogo zabić, jeno byś sztylet mi przyniósł... *rzekła gniewnie* - sam żeś powiedział iż żyjesz po to by mi pomóc... Czyż nie? *spojrzała twardo na niego* - nie interesuje mnie jak tego dokonasz... Po prostu mi go przynieś!